Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bełchatów: Złe duchy "TW" powracają

Grzegorz Maliszewski
Opublikowane w książce materiały dla wielu pracowników PGE Elektrowni Bełchatów były zaskoczeniem 

Opublikowane w książce materiały dla wielu pracowników PGE Elektrowni Bełchatów były zaskoczeniem 
 Grzegorz Maliszewski
Liderzy elektrownianej "Solidarności" w dokumentach Służby Bezpieczeństwa figurują jako tajni współpracownicy. Rozgoryczeni członkowie związku chcą ich odwołania...

Czy obecni, czołowi działacze "Solidarności" w bełchatowskiej elektrowni w przeszłości byli tajnymi współpracownikami PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa? To pytanie zadaje sobie w tej chwili niemal każdy związkowiec pracujący w PGE Elektrowni Bełchatów. 
Publikacja książki pt. "NSZZ Solidarność w Bełchatowie w dokumentach Służby Bezpieczeństwa w latach 1980 - 1989", którą wydało kilka tygodni temu bełchatowskie Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym, wywołała w obu zakładach prawdziwą burzę. W publikacji obok około 1,2 tys. pozycji - nazwisk i pseudonimów - jako TW "Marcel" i TW "Kari" ujawniono obecnego przewodniczącego międzyzakładowej komisji "Solidarności" w elektrowni Kazimierza Siudego. W książce ujawniono też Ryszarda Jurczyka, jego zastępcę, szefa bełchatowskiego oddziału "Solidarności", który figurował jako TW "Ryś". 


- Jestem tym oburzony, bo to tak, jakby ikony nagle pokazały drugą twarz. Nie chce mi się w to wszystko wierzyć - mówi rozżalony związkowiec, należący do elektrownianej "Solidarności". 
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, już pojawiają się głosy o odwołaniu działaczy.

Wśród związkowców dosłownie wrze, bo nie mogą przebaczyć liderom, tego że w dokumentach udostępnionych przez Instytut Pamięci Narodowej figurują jako TW. Czują się zdradzeni. W ciągu trzydziestu dni ma odbyć się zebranie związku, na którym dotychczasowi szefowie mają zostać odwołani.


- Dla tych osób nie powinno być miejsca w związkach zawodowych - mówi krótko jeden z pracowników elektrowni.


Sam Kazimierz Siudy stosowne wyjaśnienia już składał przed komisją zakładową "Solidarności", której nie przyznał się do współpracy z SB.


- To jest najgorsze skur... jakiego można się dopuścić - nie kryje wzburzenia Kazimierz Siudy. - Nie podjąłem współpracy z SB, książka jest zbiorem dokumentów, z których nie można wyciągnąć obiektywnych wniosków. Taką publikacją zrobiono mi wielką krzywdę, bardzo to przeżywam.


Szef elektrownianej "Solidarności" chce walczyć jednak o swoje dobre imię. Jak się dowiedzieliśmy, już wynajął prywatną kancelarię prawną, która ma mu pomóc w udowodnieniu, że współpracownikiem nie był. Dlatego złożył już wniosek do IPN-u o udostępnienie dokumentacji i uzyskanie możliwości dokładnego jej przeczytania. Później dokumenty zamierza przekazać kancelarii, która wówczas podejmie decyzję, czy oskarżyć kogoś o naruszeni dóbr osobistych. Siudy o swojej niewinności jest wręcz przekonany. Jak więc mogło dojść do wpisania go w rejestrze jako TW? Ma na to własną teorię. 


- Nie jestem odpowiedzialny za to, że jakiś esbek po kilkudziesięciu godzinach przesłuchania oraz dwóch rewizjach pracy czy w domu, nie zdecydował, by sobie statystykę poprawić i wpisać mnie jako TW - mówi Kazimierz Siudy. - To jest straszna ironia historii, czy wie pan, że mam 4-letniego syna o imieniu Marcel ? - pyta.


Broni też wiceprzewodniczącego Ryszarda Jurczyka. 


- Takiego uczciwego i moralnego człowieka, to ja w życiu nie znałem - stwierdza.


Lider elektrownianej "Solidarności" już zapowiada wydanie własnej książki, w której opisze, jak tamte czasy wyglądały z jego punktu widzenia. Będzie chciał się też w niej oprzeć o materiały, jakie uzyska od IPN-u.


Marek Jasiński, współautor książki, a dziś szef bełchatowskiego Urzędu Stanu Cywilnego i radny powiatu, w przeszłości pracował przez 5 lat w łódzkim IPN. Jak przyznaje, spodziewał się, że publikacja może będzie miała tak szeroki odbiór.


- Po dokumentach, jakie znaleźliśmy, spodziewaliśmy się, że książka nie przejdzie bez echa. Będą jakieś reakcje środowiska - mówi Marek Jasiński. - Metoda, którą przyjęliśmy, to typowa edycja źródeł bez żadnego komentarza. Dopiero później przy kolejnych publikacjach na ten temat można coś komentować. 


Cały nakład książki, 500 egzemplarzy, ze względu na jej sensacyjny charakter już się rozszedł. Wydawca zlecił kolejne dodrukowanie kolejnych 200 sztuk książki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bełchatów: Złe duchy "TW" powracają - Bełchatów Nasze Miasto

Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto