Powiatowi radni już nie będą unikać pocztu sztandarowego

- Radni powinni mieć poczucie, że stanie w poczcie sztandarowym to rodzaju zaszczytu - przekonuje Grażyna Ryczyńska, wiceprzewodnicząca Rady Powiatu Wieluńskiego. W odpowiedzi na jej apel w starostwie założony został zeszyt, w którym będzie skrupulatnie odnotowywane, którzy samorządowcy brali udział w uroczystościach. Żeby nie było tak, że jedni ciągle poświęcają czas w wolne dni, a inni sobie oglądają telewizję albo spotykają się ze znajomymi.

Do tej pory było tak, że przed każdą zbliżającą się uroczystością przewodniczący rady Krzysztof Owczarek kurtuazyjnie pytał na sesjach, kto jest chętny do pocztu sztandarowego. Wtedy za-zwyczaj w sali obrad zapadała głucha cisza. Na szczęście była grupa radnych, którzy nigdy nie odmawiali, gdy inni kręcili nosem. Jedną z osób, które pokornie znosiły rolę dyżurnych radnych od chorągwi, była właśnie Grażyna Ryczyńska. Jednak miarka się przebrała.

- Uważam, że to nie jest w porządku, że jedni radni są przy sztandarze praktycznie na każdej uroczystości, a inni w całej kadencji jeden raz albo w ogóle - mówi Ryczyńska. - Radni powinni się poczuwać do godnego reprezentowania powiatu. Przecież obecność sztandaru jest wyrazem szacunku dla organizatorów i wyrazem uznania np. dla postawy żołnierzy wyklętych, by podać przykład z ostatniego czasu.

Radna dodaje, że chodzi nie tylko o sam poczet sztandarowy, ale w ogóle o uczestnictwo np. w obchodach świąt państwowych czy nawet szkolnych uroczystościach: - Ktoś może mi zarzucić, że lubię się pokazywać, ale dla mnie jest to spełnienie moralnego obowiązku.

Zdaniem starosty Andrzeja Stępnia, rozwiązanie zaproponowane przez radną będzie sprawiedliwe: - Oczywiście, są różne sytuacje i czasami komuś może nie pasować. Ale właśnie chodzi o to, żeby to były wyjątki, a nie notoryczne przypadki.