Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pszczyńscy wędkarze są zadowoleni z sezonu hodowlanego

Sylwia Plucińska
Zanim ryby trafią na łowiska, są wpuszczane do młynówki, żeby się "odpiły" - jak mówią wędkarze.
Zanim ryby trafią na łowiska, są wpuszczane do młynówki, żeby się "odpiły" - jak mówią wędkarze. fot. Sylwia Plucińska.
To był bardzo dobry sezon. Nie było przyduchy, specjalnie też nie dawali się nam we znaki kłusownicy, ryby ładnie urosły. Jest się z czego cieszyć - mówi Kazimierz Kowalik, prezes Koła Polskiego Związku Wędkarskiego w Pszczynie.

Koniec października to pora odławania stawów w naszym "żabim kraju". Jako jedni z pierwszych robią to właśnie pszczyńscy wędkarze. Koło należy do nielicznych w okręgu, które nie tylko pasjonują się wędkowaniem, ale także hodują ryby. Robią to z powodzeniem od ponad 30 lat. Pierwsze stawy, na których uczyli się rybackiego rzemiosła, wchłonęło Jezioro Łąckie. Kiedyś zarybiali także Pszczynkę. Potem wzięli w dzierżawę ponadhektarowy staw Lipczok usytuowany za dziką częścią parku pszczyńskiego, a niedawno jeszcze dwa stawy w Piasku.

Z Lipczoka wyciągnęli w tym roku około 6,5 tony ryb. Głównie karpia.

- Wszystko od razu poszło na akweny wędkarskie. Trzy tony do zbiornika w Łące, dwie tony na zbiornik w Rybniku, 700 kg na nasze własne łowisko specjalne w Wiśle małej i kilkadziesiąt kilogramów na staw Chóchółka, dla miejscowych emerytów - wylicza prezes.

Ze stawów w Piasku wyłowili 690 kg karpi, 122 kg szczupaków i około 1,3 tony karasi. Te ryby także trafiły do łowisk.

Kowalik i jego koledzy czasem słyszą od niedowiarków, że takie przyrosty ryb, jakie oni osiągają w swoich stawach są niemożliwe. Że w normalnym cyklu karpia handlowego uzyskuje się w ciągu trzech lat.

- My faktycznie skracamy go o rok dzięki intensywnemu karmieniu. Z kroczka mamy piękną handlówkę, a narybek też dorasta do 800-1000 g wagi, co w zwykłej hodowli raczej się nie zdarza. Ale w sezonie skarmiamy 13 ton pszenicy. I jest to karmienie intensywne - mówi.

Dlaczego ciągle w Lipczoku gości karp? Bo to tradycyjna w naszych okolicach ryba, najbardziej pożądana przez wędkarzy i konsumentów. Chociaż powoli uzupełnia się go rybą drapieżną, głównie okoniem i szczupakiem.

Fundusze na zarybianie stawów pochodzą ze składek członkowskich. Na jeden sezon koło wydaje na tę swoją hodowlę 60 tysięcy złotych. Odławianie stawu to rytuał powtarzający się co roku. Najpierw spuszcza się wodę, a gdy już można do niej wejść w woderach, ruszają poławiacze z sakami i baliami. Złowione sztuki przekłada się do specjalnej skrzyni, którą minidźwig przenosi do Młynówki. Tutaj, jak mówią wędkarze, karpie się odpijają, czyli czyszczą ze stawowych mułów i szlamów.

- Dawniej nie mieliśmy takich urządzeń, a ryby wyciągało się w wannie wkładanej w wózek, który wyciągaliśmy ręcznie po szynach - opowiadał mi kiedyś Andrzej Kost, były prezes, który przewodniczył pszczyńskiemu kołu przez 16 lat. - Wtedy dwa razy więcej ludzi przy takich łowach pracowało.

Sprzymierzeńcem wędkarzy w hodowli na Lipczoku jest słońce nagrzewające wodę. Konkurencją - coraz częściej pojawiające się czaple. Ptaki są pod ochroną i wędkarze nie walczą z nimi oczywiście żadną bronią, poza petardami. Jeśli zza drzew w tej części parku spacerowicz usłyszy huk, to znaczy, że stawowy miał wizytę skrzydlatych rabusiów. Czasami są to naloty kilku sztuk, które nie tylko przychodzą się pożywić naszą rybą, ale także ją niszczą. Ślad czaplego dzioba za głową karpia wygląda jak pchnięcie sztyletem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pszczyńscy wędkarze są zadowoleni z sezonu hodowlanego - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na zdunskawola.naszemiasto.pl Nasze Miasto