Zwolnią kulturę

W czarnych barwach widzą przyszłość modelarze i strzelcy działający w Domu Kultury "Lokator". Jeśli rada nadzorcza spółdzielni przyjmie plan restrukturyzacji, sekcje mogą być zlikwidowane.
Plan, jak wyjaśnia prezes SM "Lokator" Przemysław Gibert, wymuszony jest potrzebą zmniejszenia kosztów działania spółdzielni oraz przygotowaniem się do nowego prawa spółdzielczego. Zakłada zmniejszenie zatrudnienia o ok. 20 osób. Zwolnienia dotkną niemal wszystkie działy, od administracji przez telewizję kablową po dom kultury. Zniknąć mają sekcje modelarska i strzelecka.
- Zaproponowaliśmy modelarzom, by przekształcili się w stowarzyszenie. Wówczas jesteśmy w stanie wynająć im pomieszczenia, które obecnie zajmują po preferencyjnych cenach. To samo dotyczy sekcji strzeleckiej - przekonuje prezes Gibert.

Zenon Kowalczyk, szef sekcji modelarskiej o konkretach jeszcze nie słyszał. Stresuje się jednak sprawą, bo jak mówi, na stworzenie stowarzyszenia nie ma szans. Za mało jest bowiem dorosłych, którzy mogą je stworzyć. - Na razie myślimy co dalej zrobić. Ale może skończyć się tak, że każdy pójdzie swoją drogą - mówi. 
Grzegorz Dąbrowski, szef sekcji strzeleckiej też czarno widzi utworzenie stowarzyszenia. Podkreśla, że strzelnica w "Lokatorze" nie jest dla biznesmenów, tylko dla dzieci i nie da rady prowadzić komercyjnej działalności. - Szkoda byłoby, jakby sekcja przestała istnieć. Teraz młodzież ma możliwość spędzenia wolnego czasu, żeby nie stała pod budką z piwem, stukała w klawiaturę komputera czy dawała komuś w łeb w parku. Chciałbym, żeby to się jakoś utrzymało - wzdycha.

Anna Rychlewska, dyrektor Domu Kultury "Lokator" spawy komentować nie chce. Mówi jednak, że sekcje modelarska i strzelecka to niszowa działalność placówki. Zapytana, czy nie obawia się, że w następnej kolejności zlikwidowany będzie dom kultury, podkreśla, że wszystko zależy od ludzi.
- Jeżeli ludzie wyrażą chęć i także ci, którzy są we wspólnotach odkładać będą po 3 grosze za metr kwadratowy mieszkania na kulturę, to na pewno przetrwamy - uważa. Martwi się jednak, że ci, którzy ze spółdzielni odchodzą chcieliby kultury, ale bez płacenia. Na dowód opowiada anegdotę z imprezy z okazji Dnia Dziecka na os. Południe. Jedna z kobiet miała pretensje, że musi zapłacić 1,5 zł za watę cukrową. - Zapytana gdzie mieszka, wskazała blok jednej ze wspólnot i powiedziała, że ze spółdzielnią nie chce mieć nic wspólnego. Na to ja odpowiedziałam: ale watę cukrową od spółdzielni za darmo to by pani chciała. A przecież dzisiaj nic nie ma za darmo...