- Latanie to pasja, w którą się wpada i ludzie, którzy zaczną latać czy skakać, nigdy się już z tego nie wyleczą. Nigdy, bo to zwykły nałóg, który nie powoduje negatywnych skutków w organizmie. No chyba, że się przypierdzieli przy lądowaniu. To wtedy tak…
Tak Maciej, w środowisku lotniczym znany jako Hans, mówił o lataniu w wywiadzie dla Lena TV na kanale YouTube w 2018 roku. Zawodowy strażak wysokościowy, skoczek spadochronowy, pilot szybowcowy i samolotowy, instruktor lotnictwa. Człowiek, który spełniał marzenia, łącząc pracę z pasją. Profesjonalista. Służbę w straży pożarnej porzucił na rzecz pracy w prywatnych liniach lotniczych - żeby latać na odrzutowcach.
- Hans umiał latać na wszystkim - podkreślają jego przyjaciele.
Zginął w sobotnie popołudnie, 3 września 2022, podczas podejścia do lądowania. Razem z nim, w ostatnim locie, zginęła jego narzeczona, Marta. Wkrótce mieli się pobrać. On miał 44, ona 29 lat.
- Cieszył się, że znalazł kobietę swoich marzeń - mówi Paweł Łagowski, przyjaciel Hansa, który był przed laty jego instruktorem spadochronowym w Aeroklubie Łódzkim, a później sam pobierał u niego nauki pilotażu. - To dla nas, spadochroniarzy, duży wstrząs. Tragedia niewiarygodna. Do tej pory nie możemy uwierzyć w to, co się stało - podkreśla.
W mediach społecznościowych pojawiły się setki wpisów, głównie spadochroniarzy, którzy żegnają Macieja i jego dziewczynę.
- Blue sky, przyjacielu - piszą.
Błękitu nie zabrakło...
„Zaczynamy sobotnią zabawę i coś czujemy, że to będzie bardzo dobry dzień, bo błękitu nieba dzisiaj z pewnością nie zabraknie” - wpis tej treści feralnego dnia rano zamieściło na Facebooku Sky Force - Polskie Centrum Spadochronowe. Na lotnisku w Piotrkowie organizuje ono w weekendy skoki z gwarantowanej wysokości 4.200 metrów, a w tygodniu umiejętności spadochronowe szkolą tam polscy żołnierze i służby specjalne.
Short SC.7 Skyvan SP-HIP zwany Dragonem, bo pomalowany w barwy chińskiego smoka, za którego sterami siedział Maciej, rozbił się 5 km od lotniska Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej. Maszyna runęła na pole we wsi Glina po godz. 14. O 14:18 policja odebrała zgłoszenie. Nie było kogo ratować. Kilka minut wcześniej z samolotu wyskoczyło 20 spadochroniarzy, którzy bezpiecznie wylądowali na lotnisku.
- Widziałem go nisko nad ziemią. Z wysokości ostatnich około 50 metrów leciał już pionowo prosto w ziemię. Pobiegłem, ale nie było kogo ratować. Leżała dziewczyna, a pilota nie było nawet widać - opowiada mieszkaniec wsi Glina.
Inny tak relacjonuje wypadek:
- Ten samolot leciał jak zawsze do lądowania, ale w pewnym momencie silnik zaczął bardzo wyć. Momentalnie samolot przekrzywił się na bok i szczupakiem, bach w ziemię!
Moment wypadku nagrała kamera na jednym z domów. Widać, jak maszyna uderza w ziemię niczym meteoryt, a w powietrze wzbija się kurz i dym.
Usterka techniczna wykluczona? Ależ skąd!
Wyjaśnieniem przyczyn zajęła się Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Jej członkowie w sobotę i niedzielę dokonywali oględzin wraku, ale na temat wstępnych hipotez dotyczących przyczyny PKBWL nie wypowiada się.
- Nie podajemy żadnych wstępnych teorii. Nie spekulujemy, badamy. W ciągu 30 dni będzie opublikowany raport wstępny - ucina Bogusław Trela, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Tymczasem właściciel rozbitego samolotu i organizator feralnego lotu - Sky Force - Polskie Centrum Spadochronowe - już na drugi dzień po wypadku zamieściło (na zamkniętej grupie na Facebooku) zdumiewający wpis. Czytamy w nim m. in.: „Komisja badania Wypadków Lotniczych zakończyła póki co swoje czynności, wykluczając jakąkolwiek usterkę techniczną”.
- To kłamstwo. Wygląda na to, że właściciel bał się utracić klientów. Ustalenie przyczyny dzień po katastrofie jest niemożliwe - podkreśla Paweł Łagowski, który przez 20 lat był także biegłym sądowym.
W tej sprawie grupa skoczków przygotowuje wystąpienie do Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Wpis o wykluczeniu usterki dementuje także Bogusław Trela, przewodniczący PKBWL.
- To nieprawda. Na tym etapie nigdy niczego nie wykluczamy. To byłoby wbrew zasadom - podkreśla Trela. - Nie słuchamy plotek, a i relacje świadków nie są dla nas miarodajne. W raporcie opiszemy wszystko, co wiemy, ale będą to informacje wyłącznie potwierdzone.
Wprawdzie Dragon nie miał tzw. czarnej skrzynki, czyli rejestratora parametrów lotu, ale - jak przekonuje przewodniczący PKBWL - samolot zawierał „inne źródła informacji”.
Teoria o awarii silnika
Zdaniem spadochroniarzy, którzy feralnego dnia skakali z Dragona, najbardziej prawdopodobna jest hipoteza o awarii silnika. Skąd taki wniosek?
Według świadków, za spadającym samolotem ciągnęła się smuga - to raz. Dwa - skoczkowie twierdzą, że już kilka dni wcześniej doszło do sytuacji, w której podczas lotu zgasł silnik, ale wówczas udało się go ponownie uruchomić. Taki incydent powinien zostać oficjalnie zgłoszony, ale czy był - nie wiemy. Trzy - pilot zgłosił spokojnym głosem, że jest już na prostej do lądowania. Był na niskiej wysokości około 200 metrów, gdy maszyna przechyliła się na bok i gwałtownie runęła w dół.
Skyvany określane są mianem latających kontenerów. Przez swój kształt nie mają korzystnej charakterystyki aerodynamicznej. Teoretycznie przy awarii jednego silnika, maszynę da się pilotować na drugim silniku, jednak - jak zauważa Paweł Łagowski - gwałtowna awaria na małej wysokości i przy prędkości zredukowanej podczas podejścia mogła doprowadzić do sytuacji, w której pilot nie był już w stanie kontrolować samolotu.
Wiekowa maszyna
Okoliczni mieszkańcy zwracają uwagę, że samoloty, które wynoszą skoczków na wysokość 4 kilometrów, to wiekowe maszyny. Od lat ludzie skarżą się na duży hałas, który powodują nad domami w okolicach lotniska AZP.
Short SC.7 Skyvan 3M-400 o numerze SP-HIP to wielozadaniowy samolot transportowy, wykorzystywany zarówno do celów cywilnych jak i wojskowych. Co do roku produkcji informacje są niespójne. Z tabliczki znamionowej wynika, że został wyprodukowany w 1979 roku (prototyp w roku 1962), ale na branżowej stronie lotniczej znaleźć też można informację o pierwszym locie w roku 1978. Powstały zaledwie 153 egzemplarze tej maszyny. Ten, który rozbił się pod Piotrkowem, wcześniej latał w Malezji. Na lotnisku Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej witano go we wrześniu 2020 roku strażacką salwą wodną i szampanami.
***
W wywiadzie dla Lena TV Maciej mówił, że latanie daje mu „mistyczne poczucie wolności”:
- To ten moment, kiedy człowiek odrywa się od ziemi i jest wolny. Wolny, bo zależny tylko od siły natury, od której się nigdy nie uwolnimy. I od swoich decyzji, od swoich umiejętności. Trochę od Boga, od losu. I tyle.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?