Po oknami domu Jacka Justyny i Sylwii Grabskiej powstaje wiadukt, a prace prowadzone są w związku z przebudową drogi krajowej nr 8.
Największy problem dla nich to utrudniony wyjazd - do posesji nie chcieli podjechać nawet strażacy - oraz negatywne stanowisko inwestora w sprawie budowy ekranów dźwiękochłonnych.
- Po drugiej stronie wiaduktu ludzie nie chcą ekranów, a będą mieli, a my chcemy, ale nic z tego - denerwuje się kobieta.
Oprócz nieustannego hałasu, dwie rodziny muszą znosić więcej uciążliwości, które są skutkiem mieszkania niemal na placu budowy.
- Ile razy można złapać kapcia na własnym podwórku? - pyta retorycznie Sylwia Grabska. Jak sama odpowiada, wiele razy, gdy mieszka się pod wiaduktem, z którego niemal codziennie spadają opiłki, kamienie i gwoździe. Te kazała robotnikom posprzątać w piątek, gdy po raz trzeci przebiła oponę, wioząc syna do szkoły. Innym problemem jest spływająca z budowanego wiaduktu woda.
Maciej Zalewski, rzecznik łódzkiego oddziału GDDKiA, sprawę z Rakowa zna prawie na pamięć.
- W tym przypadku nie było podstaw do wywłaszczenia - mówi i przypomina argumenty, wyjaśniające brak ekranów w tym miejscu. - Nie wynikało to z raportów środowiskowych.
Szansą na ekrany jest dla obu rodzin analiza porealizacyjna, którą przeprowadza się w ciągu roku od oddania inwestycji. Jeżeli okaże się, że natężenie ruchu jest większe niż wskazywały na to prowadzone przed budową symulacje, GDDKiA może się zgodzić np. na ekrany.
Polskie myśliwce w powietrzu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?