Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oczy oskarżonych były bez wyrazu

Emilia Jurkowska
Emilia Jurkowska
Kolejna sprawa w procesie podejrzanych o zabójstwo taksówkarza ze Zduńskiej Woli rozpocznie się o godz.9.30 w czwartek w Sądzie Okręgowym w Sieradzu. Co działo się na pierwszej?

– Być może wiedziałam, ale nie wierzyłam. Uwierzyłam dopiero teraz. Kiedyś zapytałam go wprost, czy zabił. Odpowiedział: Tak, to ja zabiłem. Wbiłem mu śrubokręt w głowę. Ale zaraz dodał: Mysia, wiesz, że żartowałem. Nie zabiłbym człowieka - tak zeznała w śledztwie Marta W. jedna z oskarżonych w głośnej sprawie zabójstwa Włodzimierza Jasnosa, zduńskowolskiego taksówkarza. Ale na pierwszej rozprawie odmówiła składania wyjaśnień.

Marta W. i Mateusz Rz. oskarżeni są o to, że posiadali informację dotyczącą zabójstwa Włodzimierza Jasnosa i przez ponad rok nie powiadomili o tym organów ścigania. Oboje nie przyznają się do winy. O zabójstwo taksówkarza oskarżonych jest pięciu mężczyzn. To Adrian K., Dawid Ż., Piotr W., Adrian K., i Radosław K. Oskarżeni są o to, że: "7 grudnia 2009 roku w miejscowości Rembieszów działali wspólnie, z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia Włodzimierza Jasnosa. W krótkich odstępach czasu wielokrotnie uderzali go w głowę tępym narzędziem i kopali. W wyniku czego doznał on wielu urazów głowy oraz urazów czaszki".
Co zdarzyło się 7 grudnia 2009 r.? Według prokuratury, Adrian K., Dominik K., Piotr W. i Dawid Ż. w parku przy pl. Wolności pili alkohol. Między godz. 18 a 19 na postoju przy dworcu PKS do poloneza Włodzimierza Jasnosa wsiadł Dawid Ż. Nieopodal czekali pozostali. Obok kierowcy usiadł Adrian K., za nim Dominik K., Dawid Ż. usiadł za kierowcą i polecił jechać do Pstrokoni, potem do wsi Jeziorko i dalej w las. Dawid Ż. w trakcie jazdy miał uderzyć taksówkarza pięścią w głowę. Ogłuszony Włodzimierz Jasnos jechał dalej. Przed bramą do działki letniskowej Dawid Ż. wyciągnął go z samochodu. Kamieniem uderzał w okolice głowy i klatkę piersiową. Piotr W. i Adrian K. kopali. Gdy uciekali, jeszcze żył. Dlaczego Włodzimierz Jasnos zginął? O tym dotąd nie było mowy. 


Nieco inną wersję przedstawił Adrian K. Po zatrzymaniu się samochodu na drodze do Rembieszowa w aucie miał zostać Dawid Ż. Z poloneza dochodziły odgłosy kłótni i szarpaniny. Potem oskarżeni wsadzili Włodzimierza Jasnosa do bagażnika bądź na tylne siedzenie. Dominika K. już nie było. Dalej samochód miał prowadzić Dawid Ż. Ciało taksówkarza zostawili przy domku letniskowym. Znalazła je mieszkanka Rembieszowa. Wobec Dominika K. śledztwo umorzono. Dlaczego Adrian K. i Radosław K. zostali oskarżeni o zabójstwo? Ta część uzasadnienia aktu oskarżenia jest tajna.

ona Włodzimierza Jasnosa jest w procesie oskarżycielem posiłkowym. Początek rozprawy. Kobieta siedzi wpatrzona w jeden punkt. Sędzia prosi ją o dowód. Zaczyna się nerwowe poszukiwanie dokumentu w torebce. Po chwili kobieta podnosi się, idzie do sędziego, nie patrzy w stronę oskarżonych. Ale wracając na miejsce, zatrzymuje się i odwraca w stronę piątki mężczyzn. Podchodzi. Idzie wolno, by przeszywającym wzrokiem spojrzeć każdemu w oczy. - Myślałam, że się nie odważę. W chwili, gdy do nich podchodziłam, ich oczy były bez wyrazu - mówiła w sądzie podczas przerwy.
Oskarżycielem posiłkowym jest też córka zabitego. O oskarżonych wie dużo. Bez problemu wymienia ich z imienia i nazwiska. Wie, kto jest kim.
- Osoby, które ze mną pracują mieszkają w tych samych miejscowościach, co oni - stwierdziła.

Dawid Ż. utrzymuje, że jest niewinny. Na pierwszej rozprawie jako jedyny zdecydował się odpowiadać na pytania. W dniu, w którym zginął taksówkarz, pojechał do swojej koleżanki. Był w sklepie po piwo. Wypił je ze znajomymi na przystanku przy kościele. Do domu wrócił około godz. 22. - Nie zabiłem- mówił przed sądem.

W trakcie postępowania przygotowawczego dwoje z oskarżonych przyznało się do zarzuconych im czynów. Piotr W. i Adrian K. wskazali wtedy Dawida Ż. jako tego, który zadawał ciosy. Jednak obaj zmienili później zeznania, oświadczając, że przyznali się pod presją psychiczną wywieraną przez policjantów.

Radosław K. także nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że tego dnia był w pracy. Potem tylko poszedł do sklepu po papierosy i piwo. "Nie widziałem tego człowieka na oczy. O zdarzeniu dowiedziałem się z radia. Z nikim na ten temat nie rozmawiałem. Nie lubię plotek" - odczytano jego wcześniejsze zeznania. Radosław K. też odmówił składania wyjaśnień.

Przed budynkiem sądu w Sieradzu pojawili się taksówkarze. 
- To protest przeciw przemocy - mówił taksówkarz Adam Żok.
W sądzie pojawił się też Jacek Bladowski, który jeździł z Włodzimierzem Jasnosem w tej samej korporacji. - Trzydzieści lat razem pracowaliśmy. To był dobry człowiek, koleżeński. Zginął za darmo - mówił Bladowski.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zdunskawola.naszemiasto.pl Nasze Miasto