- Nieprzyjemne zapachy uaktywniają się w czasie upałów. Procesy fermentacyjne i gnilne są wtedy najaktywniejsze. Przewożony do suszarni osad też drażni nosy, ale za to wysuszony, już nie. Niemniej zdajemy sobie z tego sprawę, że zapach z oczyszczalni się wydobywa i przy niekorzystnych, północno-wschodnich wiatrach dociera do mieszkańców ulicy Kilińskiego. Nie rozumiem za to narzekań mieszkańców innych części miasta. Poza tym, jakiej technologii by nie stosować, zapach z oczyszczalni zawsze będzie się wydobywał. Przykładem tego jest choćby nowoczesna technologicznie łódzka Grupowa Oczyszczalnia Ścieków, czyli popularna Gośka. Jak się jedzie na Retkini ulicą Maratońska, to zawsze ją czuć, a to na prawdę bardzo nowoczesny zakład - zauważa Andrzej Banaszczyk, wiceprezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Łasku.
W sąsiedniej Zduńskiej Woli znaleziono sposób na to, by mieszkańcy przestali skarżyć się na fetor z Miejskiej Oczyszczalni Ścieków. Problem rozwiązać ma budowa biogazowni, która musi być połączona z przykryciem komór fermentacyjnych, które są źródłem smrodu. Gaz wytwarzany w procesie fermentacji ma podczas procesów chemicznych zmienić się w energię cieplną i elektryczną.
Bożena Budziarek, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Zduńskiej Woli zapowiada, że do końca września powinien zostać wyłoniony wykonawca inwestycji. Do przetargu zgłosiło się 6 firm, które chcą za swoją pracę kwot rzędu 17-25 mln zł brutto. Na biogazownię miejska spółka chce pozyskać prawie 10 mln zł niskooprocentowanej, umarzalnej w 30 proc. pożyczki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi. Jak podkreśla prezes Budziarek, wniosek spółki jest w końcowej fazie oceny.
- Zaczniemy od przykrycia komór fermentacyjnych. Zakończenie inwestycji planujemy do połowy 2013 roku. Wówczas problem fetoru zniknie - zapowiada Bożena Budziarek.
Informacja ta cieszy szczególnie mieszkańców ul. Narwiańskiej i sąsiednich uliczek oraz osiedla Zachód. Tu także bowiem przy niekorzystnych wiatrach czuć smród lecący z oczyszczalni. Jednak na takie rozwiązanie jak w Zduńskiej Woli, nie mogą sobie na razie pozwolić w Łasku.
- My też sprawdzaliśmy możliwości zastosowania różnych sposobów na neutralizację przykrych zapachów. U nas jednak nie wchodzą w grę, ze względu na opłacalność. Biogazownia miałaby rację bytu przy dobowej przepustowości rzędu 6,5 tysiąca metrów sześciennych. A ta na razi waha się pomiędzy 3,5, a 4 tysiące metrów sześciennych w ciągu doby. Innym sposobem są chemiczne neutralizatory zapachów, ale w tym przypadku miesięczne koszty sięgałyby nawet kilkuset tysięcy złotych. Na co w obecnej chwili na pewno nie możemy sobie pozwolić - twierdzi wiceprezes łaskiego MPWiK Andrzej Banaszczyk.
Światełko w tunelu dla mieszkańców Kilińskiego i okolic może pojawić się w latach 2015-2020. Wtedy to, obecna oczyszczalnia będzie musiała przejść obowiązkową modernizację. Taka inwestycja wiąże się z wymianą urządzeń i zmianą technologii na nowocześniejszą. Być może za kilka lat łatwiej i taniej będzie można neutralizować zapachy. Problemem mogą być jednak pieniądze.
- Taka gruntowna modernizacja to koszt ponad 10 milionów złotych. Póki co, ani nas, ani gminy na taki wydatek nie stać. Liczę jednak, że wciąż będzie można skorzystać z pomocy narodowego bądź też wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska. Być może za te kilka lat Unia Europejska nadal będzie wspierać inwestycje proekologiczne - zastanawia się Andrzej Banaszczyk.
To na razie pozostaje w sferze planów. Na bieżąco łaski MPWiK musi radzić sobie z jeszcze z innymi zapachami. Mieszkańców ulicy Kilińskiego drażni bowiem nie tylko zapach z oczyszczalni, ale także ze studzienek kanalizacyjnych.
- Nie dość, że część ulicy jest tak rozkopana, że nie idzie przejechać albo trzeba brodzić w błocie, to jeszcze ten smród ze studzienek. Jakby mało było nam tego z oczyszczalni - twierdzą mieszkańcy Kilińskiego.
W MPWiK tłumaczą, że niedrożne studzienki już zostały przepchane. Poza tym, przypominają, że podczas prac przy budowie nowej kanalizacji, odkryto nielegalne przyłącza mieszkańców okolicznych osiedli do kanalizacji deszczowej. W takich sytuacjach procedura jest prosta. Odcina się "lewe" przyłącza i problem mają ci, którzy do tej pory w nielegalny sposób pozbywali się ścieków.
Problemów z fetorem nie mają w małych miejscowościach, gdzie przy obecnej technologii można postawić oczyszczalnie ścieków pod dachem. Tak jest m.in. w Widawie, gdzie powstała w 2000 r. oczyszczalnia jest w całości zadaszona i nie smrodzi mieszkańcom. Jednak jej przepustowość to tylko 40 m sześc. na dobę.
Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?