Kontrakt, podpisany z Narodowym Funduszem Zdrowia, gwarantuje, że przez najbliższych pięć lat do pacjentów będą wyjeżdżać karetki, należące do zduńskowolskiego szpitala.
- Ta przerwa wytrąciła nas troszkę z rytmu - wyznaje Alicja Gibert, pielęgniarka koordynująca pracę ratowników. - Przede wszystkim chodzi o zmieniające się przepisy. Musieliśmy uzupełnić wiedzę w tym zakresie. Teraz emocje trochę opadły i możemy skupić się na pracy.
Niepewni swojego losu byli też ratownicy, wyjeżdżający do pacjentów. Krzysztof Matyla twierdzi, że dla niego i innych ta sytuacja była mocno stresująca.
- Nikt nie wiedział, jak się to skończy. Na szczęście ratownictwo wróciło do nas - mówi.
Walka o kontrakt nie była łatwa. Szpital został bardzo dokładnie sprawdzony przez komisję, tworzoną przez ekspertów z NFZ. Swoje kwalifikacje musieli potwierdzić pracownicy pogotowia. Wszystkie wymogi zostały spełnione i ratownictwo przyznano szpitalowi w Zduńskiej Woli. W Nowy Rok równo o północy numer alarmowy 999 odbierali już przy ul. Królewskiej. Tylko do godz. 12 zrealizowanych zostało 16 wyjazdów.
Podpisywaniu poprzedniego kontraktu towarzyszyły ogromne emocje i spore zamieszanie. Do konkursu, oprócz szpitala, stanęła także firma Falck. Zduńskowolskie pogotowie przegrało wówczas z konkurencją.
Z takim wynikiem nie chciał się pogodzić dyrektor szpitala Dariusz Kapciak. Tym bardziej że kierowana przez niego placówka kupiła dwie nowocześnie wyposażone karetki. Część pieniędzy na nowe ambulanse udało się pozyskać z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Wszystko to robiono, by spełnić rygorystyczne wymogi, stawiane przez NFZ. Wysiłki nie na wiele się zdały.
- Karetki pojeździły trzy miesiące i przegraliśmy konkurs - przypomina dyrektor.
Dariusz Kapciak sprawiedliwości szukał w sądzie. Zapadł wyrok, który mógł być satysfakcjonujący dla pracowników pogotowia.
- Sąd uznał, że konkurs na ratownictwo medyczne został błędnie rozstrzygnięty - tłumaczy. - Dlatego uważam, że ratownictwo powinno wówczas zostać przy szpitalu.
W walkę o zduńskowolskie pogotowie zaangażowały się także władze powiatu. Na spotkanie z ówczesną minister zdrowia Ewą Kopacz pojechał m.in. starosta Wojciech Rychlik. To także nie przyniosło oczekiwanego efektu.
Dyrektor Kapciak w najbliższym czasie nie przewiduje żadnych inwestycji, związanych z zakupem nowego sprzętu dla pogotowia. Jak mówi, wszystko, co potrzebne ratownikom w pracy już jest. Planuje jednak rozwój działalności kierowanej przez niego placówki.
- Teraz świadczymy usługi tylko na terenie powiatu zduńskowolskiego. Jeśli się uda, chcielibyśmy też jeździć do pacjentów na innym terenie - zapowiada dyrektor.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?