Sarna jest już na wolności [Zdjęcia]

Strażnicy miejscy dostali zgłoszenie od policji, że przy ulicy Łaskiej przy parkingu przy cmentarzu biega sarna. Pożyczyli siatkę do gry w siatkówkę z Publicznego Gimnazjum nr 1. Skontaktowali się z lekarzem weterynarii z przychodni przy ulicy Kościelnej, który zjawił się na miejscu.
- Ci lekarze są najbardziej kompetentni. Oni od lat nam pomagają, mimo że miasto ma podpisaną umowę z inną firmą - nie kryje Wojciech Cieślak, komendant Straży Miejskiej w Zduńskiej Woli.
Sarna wybiegła z parkingu, przebiegła przez ulicę Łaską na drugą stronę. Wtedy strażnik Tomasz Staniucha zarzucił na nią siatkę.
- Nie jesteśmy formacją wyposażoną w sprzęt, ani tego typu przeszkolenie, ale nie odwracamy się od problemu - twierdzi komendant.
Sarnie zrobiono prześwietlenie, ponieważ została potrącona przez samochód. Podano jej też środek przeciwbólowy i antybiotyk. Okazało się, że nic poważnego się jej nie stało. Była tylko poobijana.
Zduńskowolanie, którzy widzieli całe zajście byli przekonani, że sarna była wcześniej na cmentarzu przy ul. Łaskiej, a także na terenie MOSiR. Zwierzę wzbudziło ogromne emocje. Zanim udało się je złapać strażnikom, biegało bowiem spłoszone między samochodami. Sarenka wbiegła nawet do sklepu!
– Ale się wystraszyłam, jak wbiegła do sklepu. Prawie się o mnie otarła Widać było, że jest bardzo spłoszona i nerwowa. Nie dziwię się. W końcu żyje w lesie. Jak tu dotarła? – komentowała czterdziestokilkuletnia zduńskowolanka.
Marek Kolasiński, który jest myśliwym, stwierdził, że to bardzo młoda sarenka, która nie ma nawet roku. – Mam nadzieję, że nic jej się nie stanie i wróci do lasu.
Tak się stało. Strażnicy miejscy, gdy upewnili się, że sarnie nic nie jest, odwieźli ją do lasu Paprockiego i wypuścili na wolność.