Wojna o uliczny handel w mieście

Stragany poustawiane są na chodniku wzdłuż ulicy Osmolińskiej. Znaczna ich część znajduje się na terenie, należącym do Powszechnej Spółdzielni Spożywców „Społem". 


Pismo, wystosowane do prezydenta Piotra Niedźwieckiego, zostało podpisane przez Sławomira Brodzkiego i Martę Wawrzyniak, przedstawiających się jako właściciele bazaru. Zwracają się oni z prośbą „o likwidację dzikiego targowiska przed pawilonem handlowym PSS przy ulicy Osmolińskiej 2 i przy ulicy Ukośnej". Przypominają też, że zgodnie z uchwałą Rady Miasta handel na tym terenie może odbywać się wyłącznie w soboty i dni przedświąteczne. Kupcy z bazaru wnoszą opłatę targową i eksploatacyjną do właścicieli targowiska. Handlujący przed pawilonem uiszczali tę należność do 16 lipca. Później bazarowy inkasent przestał ich odwiedzać. Tak zapewnia Sławomir Brodzki. Innym argumentem, przytaczanym przez Brodzkiego, jest fakt, że handlujący na bazarze tracą klientów
.

- To dlatego, że ludzie zdążą zrobić wiele zakupów, zanim wejdą na targowisko. Tracą na tym ci, którzy wnoszą do miasta opłatę targową - przekonuje.
Na prowadzenie handlu na swoim terenie nie zgadza się Elżbieta Gostyńska, prezes PSS „Społem" w Zduńskiej Woli.

Podkreśla jednak, że chodzi jej o te osoby, które prowadzą działalność gospodarczą.
- Oni są najbardziej kłopotliwi. Swoimi stoiskami blokują dostęp samochodów dostawczych do sklepów, które znajdują się w pawilonie - twierdzi Gostyńska. - Nie mamy kłopotu z osobami, które ustawią się, by sprzedać trochę jagód czy parę jajek.

Więcej w dzisiejszym wydaniu „Dziennika Łódzkiego”