- Może być to jednak niełatwe, bo wszystko wskazuje na to, że firma albo jest niewypłacalna, albo już nie istnieje. Na razie to sprawdzamy. Trzeba jednak znaleźć jakiś sposób, by zdobyć pieniądze, bo ubezpieczyciel nie pokryje wszystkich kosztów naprawy bieżni. Pewnie nie będzie wyjścia i trzeba będzie iść do sądu - mówi prezydent Piotr Niedźwiecki.
I jak dodaje, gdyby przy budowie tartanu miasto nie chciało oszczędzić, tylko poszukało firmy, która zrobi bieżnię za 2 mln zł, bo tyle kosztują dobre tartany, a nie za 1,2 mln zł, problemów by nie było.
Przypomnijmy, że tartanową bieżnię na stadionie miejskim zaczęto budować pod koniec 2008 r. Każdy, kto widział, jak to robiono, był przekonany, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Robotnicy lali bowiem masę... wiadrami i przyklepywali ją łopatami. Oddanie inwestycji opóźniło się o kilka miesięcy, a gdy już dzieci mogły biegać po bieżni, w czerwcu 2009 r., okazało się, że to fuszerka. Bieżnia okazała się bowiem niewymiarowa, zbyt blisko tartanu ustawione zostało ogrodzenie, a po deszczu tworzą się kałuże.
Poprawianie fuszerki kosztowało miasto kilkanaście tysięcy złotych. Firma, która inwestycję robiła, też wykonała prace w ramach gwarancji. Jednak na niewiele się to zdało. Woda na bieżni i tak stoi po każdym deszczu, a wiosną tego roku tartan zaczął dosłownie odchodzić.
Miasto wystąpiło do ubezpieczyciela obiektu o odszkodowanie. Ten jednak nie przekaże na kolejne poprawki więcej niż 45 tys. zł, a to zdecydowanie za mało. Decyzję czy miasto pójdzie do sądu, czy nie prezydent ma podjąć gdy wróci z urlopu.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?