Zduńskowolski zjazd serc

„Przeszczepki" lub ,,składaki", jak sami o sobie mówią, spotykają się w Zduńskiej Woli od 2004 roku. Dla każdego to okazja do spotkania w gronie osób, które mają podobne przeżycia, ale też okazja by z lekarzami i pielęgniarkami spotkać się na nieco innej niż szpitalna płaszczyźnie.
Najmłodsza uczestniczka zjazdu, Ula Szymkiewicz ma 4,5 roku. Przeszczep serca miała w wieku 9 miesięcy. O zjeździe mówi krótko, że są fajne i że jej się podoba. Bardziej rozmowna jest jej mama, Katarzyna Szymkiewicz.
– Gdy Ula zachorowała i okazało się, że potrzebuje przeszczepu serca, było bardzo dramatycznie. Ale los się do nas uśmiechnął. To jak potrójna albo poczwórna szóstka w lotku – mówi pani Katarzyna. Choć Ula jest po przeszczepie, nadal, jak inni, wymaga ciągłej kontroli lekarskiej. Mieszkająca niedaleko Świecia w woj. lubuskim raz w miesiącu z mamą pokonuje 800 kilometrów do kliniku w Zabrzu.
Dzięki chorobie poznali i zakochali się w sobie Kasia Ludwisiak i Sebastian Grajdek. Są parą. Jak opowiadają, spotkali się w szpitalu, gdy Kasia przyjechała na jedną z kontroli, a Sebastian czekał na przeszczep. Zduńskowolski zjazd jest dla nich ważnym wydarzeniem. – Czujemy się jak w rodzinie, to okazja. by poznać inne osoby, które mają podobne przeżycia – mówią zgodnie.
Jak się okazuje, przeszczep serca w Polsce jest rzeczywiście, jak określa to mama Uli, jak poczwórna wygrana w lotka. Dr Piotr Łapa, kardiochirurg dziecięcy z kliniki w Zabrzu, nie ukrywa, że problemem jest brak dawców w grupie dziecięcej. Obecnie w klinice na liście czeka 24 dzieci na pilnej liście do przeszczepu. – W tym dwoje na ,,sztucznych komorach". My to nazywamy mostem w oczekiwaniu na dawcę – mówi dr Łapa.
Na zjeździe pojawił się prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, któremu życie zawdzięcza ogromna rzesza pacjentów. Nie ukrywa, że największym problemem jest, by z grona czekających na przeszczepy, jak najmniej umarło, a jak najwięcej dostało szansę na nowe życie.
– Trzeba aktywnie walczyć o każdy narząd. W Zabrzu jesteśmy przygotowani do tego, by robić 80 przeszczepów rocznie, robimy 50. – mówi prof. Zembala. – Marzymy, by takie tygodnie, jak mieliśmy niedawno w lutym, kiedy mieliśmy 4 przeszczepy serca i 3 płuc zdarzały się jak najczęściej.
Lekarze nie ukrywają, że ważna jest świadomość, że umierający może uratować czyjeś życie.

Podczas zjazdu nie zabrakło wielu miłych akcentów, a organizatorzy zadbali o atrakcje. Jedną z największych był dzień w gospodarstwie Agro-Aves, gdzie uczestnicy mogli nie tylko zobaczyć konie, ale także spróbować swoich sił w siodle. Były przejażdzki bryczką, a nawet mini turniej rycerski. Sobotni wieczór upłynął pod znakiem integracji między „przeszczepkami", lekarzami i organizatorami zjazdu. Gwiazdą wieczoru była Justyna Majkowska. Spotkanie było też okazją do podziękowań dla organizatorów. Inicjatorzy i gospodarze zjazdu, Agnieszka i Jakub Klemżyńscy dostali wyróżnienie pod nazwą „Iskra nadziei", jakie dla ludzi zasłużonych dla transplantacji spoza medycznego kręgu wręcza stowarzyszenie transplantacji.

Dzisiaj uczestnicy zjazdu zwiedzają powiat zduńskowolski. W planie jest msza i zwiedzanie zabytkowego kościoła w Korczewie oraz zwiedzanie Izby Regionalnej w Wojsławicach.

Inicjatorami i organizatorami zjazdów jest krąg ludzi i instytucji działających charytatywnie. Wśród nich są: Agnieszka i Jakub Klemżyńscy, Leszek Błaszczyk z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Zduńskiej Woli, Małgorzata i Andrzej Grabowscy, Joanna Jarosławska ze zduńskowolskiego starostwa, Katarzyna i Tomasz Dróżdżowie oraz Dominika Balle.